I wcale nie kryję
Że kobiety które lubię
Mogłabym pomieścić w moim ciasnym pokoju
Wiem że każą zachowywać się tak
Jakby się je wszystkie kochało
Może tutaj leży mój problem
Nie umiem udawać mentalnej lesbijki
Dziś trzyma cię za rękę
I oferuje wierność i oddanie
By za chwilę rzucić się
W ramiona nieznajomego
Który wabi dzikim mieczem
Wytknie ci twoje niedoskonałości
Nie widząc swoich
A i wywyższy te swoje niezauważalne
Krytykując cię za pozorny ich brak
I gdzie tu logika?
Może po prostu
Nie wchodźmy sobie w drogę…
środa, 8 grudnia 2010
Czy my rozmawiamy o tym samym?
Czy my rozmawiamy o tym samym?
Świat patrzy się na nas jak na kiepskie
Przedstawienie w teatrze
Czuję puls w skroni ale wzrok mam spokojny
Bijesz mnie
Molestujesz
Moimi własnymi słowami
Które nigdy ze mnie nie wyszły
Ponieważ nigdy
Nie poczęły się we mnie
Unikatowe konstrukcje zdaniowe
Z każdym ponownym wypowiedzeniem
Stają się czymś zupełnie nowym
Czy możemy nagrać tę rozmowę?
Świat patrzy się na nas jak na kiepskie
Przedstawienie w teatrze
Czuję puls w skroni ale wzrok mam spokojny
Bijesz mnie
Molestujesz
Moimi własnymi słowami
Które nigdy ze mnie nie wyszły
Ponieważ nigdy
Nie poczęły się we mnie
Unikatowe konstrukcje zdaniowe
Z każdym ponownym wypowiedzeniem
Stają się czymś zupełnie nowym
Czy możemy nagrać tę rozmowę?
Istota wylewności
Kryją się za szerokim uśmiechem
Patrząc pewnie w oczy rozmówcy
Ale twoja swoboda i akceptacja
Swoich własnych braków
Czyni ich nieszczęśliwymi
Nawet gdy
Okazujesz swoją ułomność
I prosisz o chwilę otwarcia
Krępują się wywyższając swoje kompleksy
Ponad wszystko
I tylko ty jesteś w stanie mówić
Zapełniając ich czas
Który czują że wcale nie tobie
Chcą właśnie oddawać
Później spotykasz się z uderzeniami
Od ludzi których dotąd nie spotkałeś
Nic nie zostało między tobą
I tym kto udawał że cię słuchał
Bo prawdy jakie dostajesz dzisiaj
Nijak się mają do twoje życia
A przecież mówią o tobie
Zamykasz więc w sobie sekrety
Dusząc nimi słoneczne popołudnia
Ale oni nie chcą tego zauważyć
Żyjemy ponoć dalej
Choć oni trwają w tamtych dniach
Od których ty już dawno odszedłeś
I dopiero gdy spotykasz kogoś
Kto pochłania całą twoją potrzebę
Mówienia o sobie
Ba! Wtóruje ci oddanie
Łącząc swoje sekrety dochodzicie
Do konsensusu
I dopiero wtedy poznajesz
Smak satysfakcjonującej
Terapii
Poszukiwania rozwiązań
Pozostajesz spokojny
Nikt jutro cię nie zaskoczy
Twoim własnym życiem
Patrząc pewnie w oczy rozmówcy
Ale twoja swoboda i akceptacja
Swoich własnych braków
Czyni ich nieszczęśliwymi
Nawet gdy
Okazujesz swoją ułomność
I prosisz o chwilę otwarcia
Krępują się wywyższając swoje kompleksy
Ponad wszystko
I tylko ty jesteś w stanie mówić
Zapełniając ich czas
Który czują że wcale nie tobie
Chcą właśnie oddawać
Później spotykasz się z uderzeniami
Od ludzi których dotąd nie spotkałeś
Nic nie zostało między tobą
I tym kto udawał że cię słuchał
Bo prawdy jakie dostajesz dzisiaj
Nijak się mają do twoje życia
A przecież mówią o tobie
Zamykasz więc w sobie sekrety
Dusząc nimi słoneczne popołudnia
Ale oni nie chcą tego zauważyć
Żyjemy ponoć dalej
Choć oni trwają w tamtych dniach
Od których ty już dawno odszedłeś
I dopiero gdy spotykasz kogoś
Kto pochłania całą twoją potrzebę
Mówienia o sobie
Ba! Wtóruje ci oddanie
Łącząc swoje sekrety dochodzicie
Do konsensusu
I dopiero wtedy poznajesz
Smak satysfakcjonującej
Terapii
Poszukiwania rozwiązań
Pozostajesz spokojny
Nikt jutro cię nie zaskoczy
Twoim własnym życiem
Rozprawa z supportem
Był chwilą
Ale czuł się z tym dobrze
Perfekcyjnie oszukany
I zapewniony
O swojej wyjątkowości
Gry słów które znam na wskroś
Uczyniły go moim niewolnikiem
Choć myślał odwrotnie
Opętany swoją własną pychą
Nie pozwolił sobie zauważyć
Że takich jak on
Mam w zanadrzu wielu
I żaden
Nigdy nie stanie na podium
Które w prezencie
Oddałam już dawno
Komuś innemu
Ale czuł się z tym dobrze
Perfekcyjnie oszukany
I zapewniony
O swojej wyjątkowości
Gry słów które znam na wskroś
Uczyniły go moim niewolnikiem
Choć myślał odwrotnie
Opętany swoją własną pychą
Nie pozwolił sobie zauważyć
Że takich jak on
Mam w zanadrzu wielu
I żaden
Nigdy nie stanie na podium
Które w prezencie
Oddałam już dawno
Komuś innemu
Zakazanym owocem
Dałeś mi moc zakazanym owocem
To jak wyższa forma zrozumienia
Rzeczy o których nie sądziłam
Że można myśleć
Dziś w umyśle zapanował porządek
A ręce rwą się by dotykać
Tych wszystkich sytuacji
Jakich nie sądziłam że można dotknąć
Weszłam w głąb siebie
To jak wejście do domu strachów
Znów byłam dzieckiem
A całość była grą skojarzeń
Nagle zniknęły obecne pragnienia
A ja odszukałam ukryte wewnątrz siebie prawdy
Które przez lata zagubiłam
I nagle czuję że nie potrzebuję
Chwilowych uniesień
A umysł ukierunkował się
Na powszechnie uznane za najmniejsze dobro
Ale zmierzając się twarzą w twarz
Z własną intuicją
Dziś nie czuję lęku
I całość wydaje się piękna
Choć nie jest wcale pozytywna
Wyczyściłeś mnie z uzależnienia
A ja w ciągu jednej nocy stałam się dojrzalsza
I pojawiły się we mnie dotąd nieodkryte
Źródła radości i chęci spełnienia
W zupełnie inny sposób
Niż dzień wstecz
Mogłam w ogóle pomyśleć
To jak wyższa forma zrozumienia
Rzeczy o których nie sądziłam
Że można myśleć
Dziś w umyśle zapanował porządek
A ręce rwą się by dotykać
Tych wszystkich sytuacji
Jakich nie sądziłam że można dotknąć
Weszłam w głąb siebie
To jak wejście do domu strachów
Znów byłam dzieckiem
A całość była grą skojarzeń
Nagle zniknęły obecne pragnienia
A ja odszukałam ukryte wewnątrz siebie prawdy
Które przez lata zagubiłam
I nagle czuję że nie potrzebuję
Chwilowych uniesień
A umysł ukierunkował się
Na powszechnie uznane za najmniejsze dobro
Ale zmierzając się twarzą w twarz
Z własną intuicją
Dziś nie czuję lęku
I całość wydaje się piękna
Choć nie jest wcale pozytywna
Wyczyściłeś mnie z uzależnienia
A ja w ciągu jednej nocy stałam się dojrzalsza
I pojawiły się we mnie dotąd nieodkryte
Źródła radości i chęci spełnienia
W zupełnie inny sposób
Niż dzień wstecz
Mogłam w ogóle pomyśleć
piątek, 12 listopada 2010
Nie szukam.
Bo nie chcę.
Trafiasz na jakieś niezrozumiałe promocje przed-przedświąteczne, dziwne instrukcje obsługi, ubogie programy, złe wirowanie (często nie można tego nazwać wirowaniem), a poza tym mam wrażenie, że żadna nie akceptuje mojego ulubionego płynu do płukania.
Ale już skoncentrowałam się na czymś innym. Rozgrzebałam ideę sprzed ponad roku, konstrukcja podobna, wypełnienie zupełnie inne. Tym razem dam radę.
A wtedy i jakaś zbłąkana pralka się znajdzie.
A notki oczywiście nieaktualne. Ostatnio to z dużym opóźnieniem wkładam, albo piszę o rzeczach, które mnie nie dotyczą.
Skoro chcesz się dowiedzieć czego o mnie, to mam nadzieję, że te bezsensowne wstępy do każdego part'a czytasz. Może wtedy miałbyś mniej chandr.
Trafiasz na jakieś niezrozumiałe promocje przed-przedświąteczne, dziwne instrukcje obsługi, ubogie programy, złe wirowanie (często nie można tego nazwać wirowaniem), a poza tym mam wrażenie, że żadna nie akceptuje mojego ulubionego płynu do płukania.
Ale już skoncentrowałam się na czymś innym. Rozgrzebałam ideę sprzed ponad roku, konstrukcja podobna, wypełnienie zupełnie inne. Tym razem dam radę.
A wtedy i jakaś zbłąkana pralka się znajdzie.
A notki oczywiście nieaktualne. Ostatnio to z dużym opóźnieniem wkładam, albo piszę o rzeczach, które mnie nie dotyczą.
Skoro chcesz się dowiedzieć czego o mnie, to mam nadzieję, że te bezsensowne wstępy do każdego part'a czytasz. Może wtedy miałbyś mniej chandr.
Nie kłam
Nie kłam skarbie
Że chciałeś dobrze
Świat mogłam cały zdobyć już dawno
Wierzyłam że tylko z twoją pomocą
A widzę dziś jak wielką
Kulą u nogi byłeś
Udając mojego przyjaciela
Nie kłam kochanie
Że kochałeś mnie szczerze
Nic nie wiesz o miłości
Sfrustrowany głupcze
Tak bardzo chciałeś pozbawić mnie szczęścia
Że samodzielnie tworzyłeś
Problemy z których mnie wybawiałeś
Dziś jestem uboższa
Dużo straciłam
I nie wiedziałam nawet
Że trwała wojna
Gdybyś tylko mi pozwolił wiedzieć
Dawno bym cię zostawiła
I owszem
Na jutro będę wiedzieć
Bogatsza o kolejne
Graty w kufrze
Że chciałeś dobrze
Świat mogłam cały zdobyć już dawno
Wierzyłam że tylko z twoją pomocą
A widzę dziś jak wielką
Kulą u nogi byłeś
Udając mojego przyjaciela
Nie kłam kochanie
Że kochałeś mnie szczerze
Nic nie wiesz o miłości
Sfrustrowany głupcze
Tak bardzo chciałeś pozbawić mnie szczęścia
Że samodzielnie tworzyłeś
Problemy z których mnie wybawiałeś
Dziś jestem uboższa
Dużo straciłam
I nie wiedziałam nawet
Że trwała wojna
Gdybyś tylko mi pozwolił wiedzieć
Dawno bym cię zostawiła
I owszem
Na jutro będę wiedzieć
Bogatsza o kolejne
Graty w kufrze
Nie gra się w otwarte karty
I zaczął się teatr ciszy
Otwarła się wyobraźnia
I obudziła niepewność
Gdyby nie to wszech-uwielbienie
Gier towarzyskich
Zerwałabym z ciebie wszystko
Czego nie chcę oglądać
I sama stanęła naga przed tobą
Dziś muszę udawać że bawię się dobrze
Otwarła się wyobraźnia
I obudziła niepewność
Gdyby nie to wszech-uwielbienie
Gier towarzyskich
Zerwałabym z ciebie wszystko
Czego nie chcę oglądać
I sama stanęła naga przed tobą
Dziś muszę udawać że bawię się dobrze
Idealistyczny projekt
Niedorzeczna będę
I zgrzeszę myślą
Nie znając realnej fizyczności
Ale chyba dziś
Żal tak strasznie mnie wypełnia
Że myśleć chcę więcej niż mogę
I wyobrażać sobie chcę więcej niż wypada
A nuż cię wymodlę
Kontury twoje już mam
Tylko głos skonstruuję
I wyposażę w najmilsze
Na tym świecie
Spojrzenie
Które dotykając mnie
Będzie mnie karmiło
Niekończącą się radością
Odnajdę w tobie poszukiwane od zawsze
Zakłamane w przeszłości
Niezłamane nigdy później
Skonstruuję sobie ciebie
I zgrzeszę myślą
Nie znając realnej fizyczności
Ale chyba dziś
Żal tak strasznie mnie wypełnia
Że myśleć chcę więcej niż mogę
I wyobrażać sobie chcę więcej niż wypada
A nuż cię wymodlę
Kontury twoje już mam
Tylko głos skonstruuję
I wyposażę w najmilsze
Na tym świecie
Spojrzenie
Które dotykając mnie
Będzie mnie karmiło
Niekończącą się radością
Odnajdę w tobie poszukiwane od zawsze
Zakłamane w przeszłości
Niezłamane nigdy później
Skonstruuję sobie ciebie
Niezwykły
Masz parę oczu
Parę rąk i nóg
I nie różnisz się od pana w kapeluszu
Co gra smutne melodie na gitarze
W centrum dużego miasta
I nie różnisz się od roześmianych
Przystojniaków goniących
Wzrokiem za damskimi pośladkami
W granatowych dżinsach
A mimo to w twoje oczy
Patrzeć chcę
I twoich rąk dotykać
To wachlarz twojego ciała
Daje mi ukojenie
I największe poczucie bezpieczeństwa
Twoje usta wymawiają najpiękniej moje imię
I tylko ty znasz zaklęcie
Które powoduje że płonę
Przed nastrojeniem instrumentów
Parę rąk i nóg
I nie różnisz się od pana w kapeluszu
Co gra smutne melodie na gitarze
W centrum dużego miasta
I nie różnisz się od roześmianych
Przystojniaków goniących
Wzrokiem za damskimi pośladkami
W granatowych dżinsach
A mimo to w twoje oczy
Patrzeć chcę
I twoich rąk dotykać
To wachlarz twojego ciała
Daje mi ukojenie
I największe poczucie bezpieczeństwa
Twoje usta wymawiają najpiękniej moje imię
I tylko ty znasz zaklęcie
Które powoduje że płonę
Przed nastrojeniem instrumentów
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)