Wybaczyłam ci rozlane mleko na mojej spódnicy
Od wczoraj noszę tylko spodnie
I nie kupuję mleka
Nawet najsmaczniej ubarwionego
Nawet czekoladowego
Nie kupuję już mleka
I nie przyjmuję mlecznych podarunków
Wybaczyłam ci oziębłość pod pierzyną
Od wczoraj nie ruszam się bez swojej
I to pod nią chowam strzępki naszych marzeń
Dlatego potrafisz powiedzieć mi
Że kochasz
I ja potrafię sklonować
Te słowa
Tak zwinnie
Prawda?
Wybaczyłam ci mokre ściany od zachodu
Zajęte pokoje i brak miejsca na moją fizyczność
Nawet gdy dotykasz mojej ręki jest to
Najbardziej ulotne z wszystkich wcześniejszych dotknięć
Jakie doświadczyłam nie tylko od ciebie
Nasza chwila trwa od milionów godzin
I tak niezręcznie jest nam myśleć
O jej końcu
Choć gdzieś tam w przyszłości rysuje się obce zranienie
Ja nadal uwielbiam egoistycznie mieć cię dla siebie
I nie małą satysfakcję dajesz mi
Gdy pokazujesz że poza mną
Nie masz powodu do uśmiechu
Tak pięknie potrafisz tworzyć moje dni
Wlewając w nie iluzję miłości i zrozumienia
Których tak naprawdę
Chyba nie potrzebuję już dzisiaj
wtorek, 8 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz