Wszystko jest nie tak, jak sobie to wyobrażałam. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie odważyłam się na tak ogromną życzliwość w stosunku do siebie. Jeżeli życzyłam sobie dobrego życia, to moje definicje szczęścia skończyły się daleko przed tym, co dostaję.
Ciągle jestem pełna podziwu, że własne życie, własny mężczyzna i nawet ja sama potrafię siebie zaskoczyć.
I nie mam weny. Ciężko jest mi się odważyć coś napisać, bo proza życia nagle stała się piękniejsza niż najlepiej dobrane słowa w tym pseudo-poetyckim zamydlaniu rzeczywistości.
Panta rhei.
Za 2 miesiące Tymon będzie już z nami :) Póki co wieczorami, w porze jego największej aktywności, skutecznie absorbuje moją uwagę. Obserwowanie jego wymyślnych pozycji stało się dla mnie większą "rozrywką" niż oglądanie dobrego filmu. A uczucie, jakie narasta, gdy przykładam dłoń do brzucha, a Tymek napiera na nią całym swoim malutkim ciałkiem - coś wspaniałego. I nie potrafię tego opisać, ująć w jakieś słowa :)
Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa :)
sobota, 8 września 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz