Kwiaty na parapecie
Więdną niedopieszczone
Gdy nikt ich nie podziwia
Po cichu płaczą
Brudząc parapet
Zbieram okruchy piękna
Strasząc czarnym workiem
Sama będąc sobie winna
Gdy znikam na tygodnie
One więcej nie mogą
Muszą tracić jędrność
Ich płatki
Wczoraj gdy zgasło słońce
Pogrzebałam je w zsypie
Jutro znów wyjdę na te tygodnie
Nie prędko mi do usadzenia w wazonie
wtorek, 3 maja 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz