Wymodlili to
Albo ja nie wymodliłam swoich próśb
Mniejsza z tym
On już nie chce
Ja siedzę w miejscu
I kłamię
Robię to co najlepiej wychodzi
Zdolnym i leniwym
Wolałabym być w takim momencie
Pracowita i umasowiona
By zachować ciągłość finansową
Bawiłyby mnie żarty prostackie
I zachwycałabym się tanim podrywem przy piwie w plastikowym kuflu
Dwie komórki na stole
Kogo to bawi jeszcze?
Chciałabym byśmy byli inni kochanie
Może nie poznalibyśmy się nigdy
Ale nie odczulibyśmy tego
Bo przy lichym składzie bystrych cech
Zadowolilibyśmy się tym mięsem
Jakie dziś nie potrafimy przełknąć
Ponoć dobrze
Ale przyjacielski materiał tak szybko nam się zużywa
I zostajemy sami dla siebie
Mówią że jestem pyszna
Też by tacy byli
Gdyby widzieli więcej
Nim się wydarzyło
Człowieku
Ty puchu marny
Marność nad marnościami
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz