Chyba ustawiają się w kolejce do mnie
Moi mali oponenci
Każdy z maską a każda inna
Tyle wątków prawdy poznałam odkąd jesteś ze mną
I żaden się jeszcze nie skończył
Muszę utrzymać pion
A usta w określony kształt wykrzywiać
Taka męcząca monotonia
To wcale nie takie proste jak myślisz
Zwłaszcza kiedy w kieszeni otwiera się nóż
No cóż
Każdy za parawanem w przymierzalni odstawia w kącie
Swoje życie
Wchodzi w salony z tym pieprzonym spokojem na twarzy
Tylko mi ciągle przeszkadzają muchy na suficie
Tak rzadko widzę tyle much
Chciałabym odciąć od nas moje emocje
Ale one chyba nie chcą się ze mną rozstawać
Tutaj ktoś coś stracił
Tutaj nie ma świeżości
Ktoś zawiódł dziś pierwszy raz a ktoś inny ciągle zawodzi
My siedzimy nieruchomo
Już nawet nie odważę się otworzyć ust
W tym swoim wymownym grymasie słodko wyglądają
I wtedy nas bardziej lubią
Kiedy udajemy jak oni
Choć nie mamy takich problemów
Podbudowujące dla nich bywa również
Gdy wkurzę się na tę cholerną muchę
Można wtedy powiedzieć wszystkim
„Ona się pokłóciła ze swoim księżycem!”
Muchy świetnie ściągają uwagę świata
Jak widać
Nie chcę tam znów być
Dziękuję ci za wszystko
Ale nie każ mi zbyt często tak nerwowo się uśmiechać
To takie niesympatyczne i konformistyczne
To tak zupełnie nie ja
Za co mnie lubisz?
sobota, 5 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz