poniedziałek, 20 września 2010

Niekonsekwentna

Tak.
Ciągle zastanawiam się, w którym momencie spostrzegamy, że dorośliśmy. Że dojrzeliśmy.

Ostatnio słyszałam rozmowę dwóch około dziesięciolatków. Jeden uznał, że tamten pan ma na pewno rację, bo dorośli zawsze wiedzą co mówią.

Czy to oznacza, że nie ma dorosłych?

Są takie etapy w życiu dziecka, kiedy zauważa, że nie ma świętego mikołaja, nie ma zajączka wielkanocnego. A kiedy dochodzi do momentu, że spostrzega, iż jego rodzice nie są nieomylni i nie zawsze mają rację, a dodatkowo razem z nimi pryska iluzja reszty wspaniałomyślnych dorosłych - staje się nastolatkiem.

Mentalnie więc jestem nastolatką.
Buntującą się i robiącą wszystko po swojemu, często egoistycznie, obrzydliwie hedonistycznie.

Czy w tym się czymś różnię od ciebie?
Czy większość z nas różni się od typowego nastolatka?
Przepraszam za ten wylew refleksji, ale chciałam przekazać wam więcej. Martwię się, że tylko ci najlepiej znający mnie, widzą sens tej kilku zdaniowej wypociny.
Starałam się ;)

Rankiem

Kto rano wstaje
Temu Pan Bóg daje
A ja choć nie wierzę
Przestałam przestawiać budzik
O „jeszcze tylko pięć minut”
Razy minimum sześć

I teraz siedzę
Piję słodką kawę
Podziwiając zaspanych spóźnionych
I czekam
Na niespodziankę
Czy mogę wymówić życzenie?
Nie lubię niepraktycznych prezentów

Drogą donikąd...

Drogą donikąd ponoć zmierzam
Choć nikt jej nie zna tak dobrze jak ja
Wiedzą więcej
Więc milknę

Wymyślam teraz nowe historie
Bawiąc i nudząc nimi przyjaciół
Choć wszyscy mówią
Że nie chcą już słuchać
Zawsze są czujni

Mogę być kim chcę w nich
Więc jestem zaskoczeniem
Taka niepodobna
Ale moja zdecydowana postawa
Każe im wierzyć

Tylko wieczorem
Gdy nikną oczy a ja
Odseparowuję się grubą kotarą od nieba
Mogę z tobą rozmawiać
I płakać
Trwać tak w platonicznej miłości
Iść dalej tą drogą donikąd

Przynajmniej to

Kupiłam nową szczotkę
Do włosów
Ze starej powypadały już
Wszystkie twoje
A ja chcę mieć namiastkę
Twojej obecności
W łazience

Kontemplacja

Przeplatam w sobie i radość i ból
Nie potrafię się zdeterminować
Choć tarot powiedział
Że mam to przeczekać
Chińskie ciasteczka mówią
Że tylko głupiec się śpieszy
Wierząc w sens biegu
A wyrocznia I-Cing
Każe mi wsłuchać się w siebie
Jakbym coś mogła usłyszeć

Siedzę więc i kontempluję
Znam już na pamięć kurzowe kuleczki
Nadałam imiona wypadającym włosom
Czekam na coś nie znając tego
I nie będąc pewną czy to co przyjdzie
Będę mogła nazwać swoim

Przespałam następny weekend
Udając że nie było mnie w domu
W zawieszeniu trwam już chyba od wieków
Czas się dłuży ale czuję że nie starzeję się
Bo przecież mądrość przychodzi z wiekiem
A ja ciągle nie wiem co mam z nami zrobić

Nieobecny

Częściej pojawiasz się w moich snach
Niż czerpać mogę z powietrza ciebie
Częściej widzę kilka niezrozumiałych znaków
Na monitorze mojego komputera
Niż mogę ci powiedzieć
Face to face
Co dziś zjadłam na obiad

Chyba zapomniał o tobie mój świat
To dobrze
Choć zaskoczenia nie chcę robić

Powoli więc wejdziesz
Zapowiedziany od dawna
Ułożysz się wygodnie na kanapie
I udawać będę
Że zawsze tam jesteś
Tylko czasem ciebie nie dostrzegam
Mam te marne namiastki ciebie

Spójrz
A ty dziś oczekiwałeś ode mnie
Ogromnych deklaracji
Kiedy nie jesteś we mnie
W ogóle obecny

niedziela, 12 września 2010

Notka gniot.

Dzisiejsza dawka mojej pseudo-poezji jest dla mnie bardzo ważna. Jest chyba zbyt intymna na takie miejsce, ale chcę żebyś to przeczytał właśnie tutaj. W końcu co kilka dni tu zaglądasz.
Powiedziano mi ostatnio, że jestem społecznym popaprańcem. Miał rację, absolutnie się z tym zgadzam. Ale postanowiłam zmienić swój obraz w obcych oczach, więc zaczynam od ciebie. Tym razem nie żartowałam.
Ja chyba po prostu zapragnęłam normalnego życia, bez wyrzutów sumienia, bez obwiniania siebie za egoizm, hedonizm i małoletnią naiwność, której wcześniej nie znałam.

BTW Dzięki wielkie wszystkim odwiedzającym! W sumie myślałam, że jest was sześć razy mniej, a tu proszę :) Ta notka totalnie was zawiedzie, ale jak już wspominałam wcześniej - jest mi do szczęście koniecznie potrzebna, mając pełną świadomość, jaki to gniot.
Miłego :)

To naprawdę koniec

Mówią że niknę w oczach twoich
Ja sama czuję się lżejsza
Ale bólu to nie sprawia
Raczej uczucie ulgi

Już szukam obcych
Których uczynię bliskimi
Później pokażę ci
Gdzie oprócz tych oczywistych sfer
Popełniłeś błąd

Nie mówią że nikniesz w oczach moich
A ja choć silniejsza
Zachowam się jak tchórz
Zrobię ci niespodziankę
Zupełnie w twoim stylu
Zupełnie jak ty

Odchodzisz!

Nigdy cię nie potrzebowałam tak naprawdę
Bo gdyby tak było
To jak mogłam żyć normalnie
Nie mając ciebie u boku
Żyłam przecież i wcześniej
I po tobie żyć będę

Nigdy nie byłeś w moim życiu obecny
Choć chciałeś bardzo
Przypadkowo zostawiałeś
Kilka swoich rzeczy w mojej łazience
Które skrzętnie chowałam w pawlaczu
Na czas twojego wyjazdu
Nie lubiłam o tobie myśleć

Nigdy nie byłeś prawdziwy
Twój obraz był mi tak bliski
Bo stworzony na podobieństwo
Moich ukrytych ideałów
Które stopniowo poznawałeś
Nie masz pojęcia jak wiele pomyłek popełniłeś

Nigdy nie pojawisz się tu znowu
Choć jeszcze tego nie wiesz
Nie potrafię znaleźć w sobie
Miejsca dla ciebie
Nawet na tak krótki okres czasu
Na jaki zwykle się pojawiałeś

Chyba po prostu zdecydowałam się
Dorosnąć

Egotyzm

Gdybym miała namalować obraz naszej miłości
Nie dotknęłabym pędzlem płótna
Nawet nie dotknęłabym farb
Bo gdy mówimy o nas
Ciężko jest mówić o uczuciach
To było tylko kilka
Większych chwilowych emocji
Które każde z nas chciało poczuć
To było tylko
Wzajemne zaspokajanie swoich potrzeb
Co jak wiesz
Czyniliśmy idealnie

Gdybym miała namalować obraz naszej znajomości
Potrzebowałabym do pomocy obcych ludzi
Chwilowych zamienników
Z okresów rozłąki
Kolorowe ślady dłoni
Na brunatnym tle
Czy wiesz że tak wyglądaliśmy?
Te jasne punkty przechodzące
Przez czerwień do gnijącej zieleni
To twoje i moje kłamstwa
Oh transfer przesyłu danych był perfekcyjny
Raz ja na górze raz ty
Wirtualne tango rozpusty
A wszystko przez zachciewajki

Kochanka

Nie wypuścisz ich tak łatwo
Będziesz bił się z naturalnymi popędami
Które mogę tylko ja ukoić
Nie wypuścisz ich nigdy
Zrzucisz na mnie winę
Zrobisz ze mnie przeterminowaną lolitkę
Wyrachowaną wariatkę
Nie powiesz jej o naszych całonocnych rozmowach
I szaleństwach jakich jeszcze nie zdążyliśmy zrobić
Nie opowiesz jej o intensywności wyznań miłosnych
Którymi witasz mnie i żegnasz każdego dnia
Nie powiesz jej w jaki sposób uwielbiasz ze mną zasypiać
I jak szeroko uśmiechasz się gdy mnie widzisz
Nie powiesz jej jak bardzo bywasz o mnie zazdrosny
I jak wiele jej brakuje a jak wiele ja ci dałam
Nie powiesz jej że nie chciałam jej skrzywdzić
Że wielokrotnie starałam się odejść ale nie pozwoliłeś
Nie powiesz jej prawdy
Jak zwykle
Uciekniesz od odpowiedzialności

Zbierać siły

Rozpływam się
W słowie jakiego przez gardło nie przecisnę
Może rozkażę ci kiedyś
Wynosić się z mojego życia
Dziś tylko w myślach
Potrafię cieszyć się satysfakcją
Jaką może ujrzę w lustrze
Gdy ci to powiem w końcu
Na dzień dziś
Nie dojrzałam jeszcze
Do zamknięcie tego rozdziału

Trwasz już za długo
Już nudzisz moich słuchaczy
I żałują mnie szczerze
Że tak upadłam w tej miłości nisko
Nie ma w tobie nic zrozumiałego dla nich
Co mogłoby mnie tak więzić w tym uczuciu
Trzymam się ciebie
Bo ciągle tylko siebie lubię słuchać

Nocami się modlę
Bym dojrzała w końcu
Przecież nie od dziś świadomie wiem
Że jestem tylko lalką
Pacynką na twoim kikucie moralności
Mimo to pozwoliłam sobie
Utonąć
Zatopić swą własną moralność

Skurodomowianie

Czyżby wszyscy się mylili
Co do naszej miłości?
A może zamydlasz mi oczy
Próbami tworzenia codzienności
Piękne to a nawet piękniejsze
Niż drogie kolacje
Na których czułam się tylko
Jak dama do towarzystwa

Dziś cię nie ma
Tworzysz historię innym kobietom
Wrócisz za niedługo i znów ze mną
Ugotujesz i posprzątasz
Skurodomowisz tę relację
Nie wiem do czego zmierzasz
Czy to ostatnia opcja na oszustwo
Czy testowanie nowego terytorium
Przed podjęciem decyzji o zmianie