Powywracało się. Powykrzywiały jeszcze bardziej krzywe mojego życia. Dziś jest przede wszystkim na twarzy perfidnie szeroki uśmiech i walką ze sceptycyzmem przyjaciół, rodziny i innych życzliwych bardziej lub mniej.
Chyba nie trudno się domyśleć po wszystkich moich tekstach, o co chodzi. Gdzieś tam ciągle zamykam stare rozdziały, tylną furtką ktoś wszedł we mnie (ah ta dwuznaczność :P), siedzi i rodzi się coś ogromnego... pęcznieje z upływem minut, tak ciężko to trzymać w sobie, dlatego przelewam na wirtualne kartki.
I trwa to już miesiąc, nawet nie zauważyłam... od miesiąca mam wiosnę w sercu. Czarna Perła.
Gdyby wiedział, że tak go nazywam, zapewne by się obraził. Także Skarbie, jeżeli kiedykolwiek trafisz na tak durny pomysł, aby wszystkie teksty z tego bloga wrzucić do translatora - nie obrażaj się na mnie.
Po tym tekście czuję się jak idiotka, a właśnie kilka dni temu uznałam, że okres robienia z siebie idiotki mi minął. Czy wiecie jak przyjemne są te wszystkie trywialne problemy?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz